wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 2- Peron dziewięć i trzy czwarte.

Tamten rozdział się wam spodobał,więc piszę następny.Mam już nagłówek.Jakieś uwagi co do niego? :) Szukam Bety! I dziękuję Ince (lub Lunie) za porady i szczery komentarz ;D. CZYTAJCIE I KOMENTUJCIE! Uwaga rozdział jest trochę nudny.

-James!Wstawaj.Już dziewiąta,jak zwykle się spóźnisz-usłyszał jakby za mgłą głos matki-Jamees!

-Tak...mhh...5 minut-odpowiedział zaspany pragnąc jak najszybciej wrócić do snu

-No to spóźnisz się do Hogwartu i będziesz mugolem!-usłyszał rozbawiony głos ojca z kuchni

No tak,przecież dziś jest TEN dzień.James zerwał się szybko z łóżka i podbiegł do "czystego kącika" swojego pokoju i skreślił liczbę 31 na kalendarzu zawieszonym na szafce.Jedzie,zaraz pojedzie do Hogwartu!Wziął wcześniej przygotowane ubranie i udał się do łazienki.Ubrał wcześniej przygotowaną koszulę i spodnie.Opłukał twarz wodą i spojrzał w lustro.

Zobaczył przed sobą 11-sto letniego chłopca o okrągłej twarzy,zadartym nosie i roześmianymi ustami.Wziął grzebień i przejechał nim po czarnych,rozczochranych włosach.Starał się jak mógł,aby ulizać włosy,ale one i tak stały mu jakby przed chwilą był huragan.Zawsze tak miał,po prostu nie umiał nad tym zapanować.Po kilku nieudanych próbach zrezygnował  z czesania włosów i wyszedł z łazienki.

Zjadł śniadanie rozprawiając z ojcem o Hogwarcie.

-A...jeśli będę w Slytherine?-zapytał James robiąc łyk herbaty

-To będziesz w Slytherinie-odparł ironicznie ojciec-ale ja bym cię wolał w Gryffindorze,bo....

-A co w tym złego że będzie Ślizgonem?-wtrąciła się matka chłopca-Może pójdzie w moje ślady,Charlie*?

Zmieszany ojciec nic już nie powiedział,a matka chłopca roześmiała się sztucznie.

Kiedy śniadanie dobiegło końca,rodzice chłopca zdecydowali,że czas już się powoli zbierać.James przytargał swój kufer do kominka i wziął szarawy proszek w ręce. Tak samo zrobili jego rodzice.

-Na trzy krzyczysz z nami "King Cross",rozumiesz?-przypomniał chłopcu  ojciec-To raz,dwa...

-Nie!Czekajcie,zapomniałem!-Nie czekając na odpowiedź James ruszył do pokoju.Doszedł do tajemniczej szafeczki i wyciągnął z niej ciemnobrązową,dość długą różdżkę i schował ją do kieszeni.Wybiegł z pokoju wprost do kominka.

-Wiedziałem!Jak zawsze o czymś zapomnisz-powiedział w stronę chłopca ojciec-Jeszcze raz: jeden,dwa...TRZY!Na King Cross!-krzyknął i rzucił proszek w dół.

To samo zrobił James i jego matka.Chłopak poczuł dziwne uczucie spadania,później jakby podnosiła go niewidzialna siła.Widział kilka salonów mieszkań,ale tylko przez ułamek sekundy.Teraz obraz się zatrzymał i chłopak ujrzał przed sobą coś jakby świetlicę.Były tu kanapy,stolik do kawy,mała półka z książkami i kosz z zabawkami.Byli tu inni-rodzice z dziećmi i nastolatkowie.

Powitał ich łysy,barczysty mężczyzna.

-Pierwszak?-zapytał z uśmiechem

-Tak,tak- odpowiedziała  dumnie matka James'a

Mężczyzna poklepał po ramieniu chłopaka.Później udał się do drzwi i lekko je uchylił.

-Możecie iść,nikogo nie ma...

Rodzina żwawo przeszła przez drzwi i znaleźli się na mugolskim dworcu King Cross. Zapakowali kufer chłopaka na wózek i zaczęli iść wzdłuż peronów. 1,2,3....7,8....

-Jest. Dziewięć i dziesięć. Synu,powitaj peron dziewięć i trzy czwarte-rzekł filozoficznie ojciec chłopaka

Z opowieści rodziców,peron dziewięć i trzy czwarte miał wyglądać tajemniczo i pięknie.Miało się tu roić od młodych czarodziejów.Niestety nic takiego tu nie było.

-Ale...tato...-chciał zapytać James,lecz szybko przerwała mu matka

-Najpierw trzeba przejść przez bramkę-i mrugając do niego porozumiewawczo,dodała-Chcesz sam?

-Tak,chyba tak- odpowiedział chłopiec udając poważny ton

Chwycił mocno za uchwyty wózka  i tak jak wcześniej instruowali go rodzice wbiegł w bramkę.Poczuł przez chwilę,jakby jakiś materiał ocierał się delikatnie o jego twarz,a późnej był już na tym prawdziwym peronie dziewięć i trzy czwarte.

Był to ogromny peron różniący się od tych mugolskich. Przez wysoko położone okna prześwitywały lekkie promienie porannego słońca, co sprawiało, że był bardzo ciepły klimat.Panował tu przyjemny gwar.Roiło się tu od nastolatków i dzieci w wieku James'a.Na torach stał największy i najpiękniejszy obiekt całego peronu-Ekspres do Hogwartu. Pociąg mienił się intensywną czerwienią,a z jego kominów ulatniała się para, tak, jakby chciał powiedzieć, że jest gotowy do startu.

Zza barierki wyłonili się także rodzice James'a. Oboje mieli szczere uśmiechy na twarzy. Chłopiec spojrzał na wielki zegar-była za pięć jedenasta.

-Zaraz odjeżdża pociąg-wspomniał chłopiec przerywając kłopotliwą ciszę.

-A więc pora na twoje kieszonkowe-powiedziała rozpromnieniona matka i podając mu sakiewkę z pieniędzmi dodała-Tylko nie wydawał za dużo...

-Ma ci wystarczyć do końca roku-dodał ojciec

Przez ostatnie pięć minut rodzina rozprawiała na temat domów w Hogwarcie. Matka James'a,jako Ślizgonka,wolała,aby syn chodził do Slytherinu,bo "wtedy coś z niego wyrośnie"-mówiła. Ojciec,jako prawdziwy Gryfon,wykłócał się,że syn powinien trafić do Gryffindoru, jak odważny mężczyzna.
James,stojąc pomiędzy kłócącymi się rodzicami,zrozumiał jak bardzo będzie mu ich brakować.

Ani się obejrzał,zegar wskazał 11-stą,a wraz z nim słychać było już dźwięk "gotowego" pociągu.

-James...och James!Uważaj na siebie,dobrze?-mówiła matka ze łzami w oczach-Żadnych bójek i kłopotów,zrozumiałeś?

-Oj,Dora**,przecież jest już prawie dorosły...-uspokajał kobietę ojciec chłopca-Ale nie pakuj się w kłopoty,synu,naprawdę-dodał z uśmiechem

-Spróbuję-odpowiedział James próbując stłumić śmiech.

-To chodź,zaniosę ci ten kufer-powiedział ojciec.

Kiedy kufer był już załadowany na pociąg,ojciec James'a nachylił się nad synem.

-Trafisz do Gryffindoru. Jestem pewien. Pójdziesz w moje ślady-powiedział z dumą i dodał-W Gryffindorze, gdzie kwitnie męstwa cnota!

James ledwo nie wybuchnął śmiechem. 

-Proszę już wsiadać! Zaraz odjeżdżamy!-usłyszeli głos konduktora

Chłopak zwinnie wskoczył do pociągu i wystawił głowę przez najbliższe okno.Zobaczył przez nie machających do niego rodziców. Odwzajemnił ten gest,po czym zaczął szukać wolnego przedziału. Nie było to łatwe,ponieważ prawie każdy był zajęty. Szedł wzdłuż korytarza,zaglądając do każdego przedziału. Dopiero gdy doszedł do ostatniego,zobaczył wolne miejsce.


Część dalsza nastąpi ;)
*Charlie-tak nazywał się ojciec James'a
**Dora-matka James'a














8 komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.