Rzeczywiście, na niewielkim podwórku pomiędzy kamiennymi domami popychali się dwaj kilkunastoletni chłopcy. Wokół nich zebrało się kształtne kółko zaciekawionych rówieśników.
-Chcesz w gębę, kretynie?! - ryknął czarnowłosy chłopak łapiąc przeciwnika za kołnierz koszuli. Po ścianach rozszedł się echem jego dojrzały głos.
-Spróbuj! - odkrzyknął atakowany, nieco drobniejszy chłopiec. Mimo, że starał się aby zabrzmiało to złowrogo, z łatwością można było doszukać się w jego tonie strachu, a wręcz paniki.
Ten pierwszy uśmiechnął się do tłumu z tak szczerym uśmiechem, jakby ktoś powiedział mu właśnie miły komplement.
- Chcecie widowiska? - zapytał patrząc po twarzach podekscytowanych widzów.
- James! James!-dopingowali go przyglądający się bójce. - Przywal mu, James!
Nawet najbardziej oddalony widz tej sytuacji mógłby zauważyć dziki błysk w jego ciemnych oczach. Przeniósł spojrzenie na chłopaka, którego wciąż trzymał w silnym uścisku. James poczuł szybki przypływ adrenaliny, który wypełnił każdą jego kończynę zmuszając je do jakiegokolwiek ruchu, byle szybkiego i mocnego. Błyskawicznym, zupełnie niespodziewanym ruchem pchnął przeciwnika na ścianę.
Kiedy tamten przywalił plecami z ogromną siłą w mur, a potem, zupełnie oszołomiony, runął bezwładnie na ziemię, James doskoczył do niego dając upust swemu niepohamowanemu pragnieniu. Kopał go i bił najmocniej, jak tylko umiał. Nie był to już dla niego jakiś chłopak z podwórka. To był obiekt, który trzeba zniszczyć, rozbroić na maleńkie kawałki, unicestwić. Nie czuł, jak męczą się jego mięśnie, a usta miał cały czas wykrzywione w ten szeroki uśmiech. Choć wrzawa wokół nich mogłaby dorównać dopingowi na meczu między dwoma popularnymi drużynami piłkarskimi, a płacz chłopaka był jeszcze głośniejszy, James nie słyszał nic prócz własnych krótkich, wyćwiczonych wydechów i głuchych uderzeń. Pomimo tego, że jego ręce i nogi wciąż były w ruchu, ze skupieniem obserwował każdy szczegół. Widział szybko sączącą się krew z nosa, zadrapania i zaczerwienienia na twarzy rywala.
- James! James! - usłyszał w ułamku sekundy. Przez moment uznał to za głos kolejnego, dopingującego go dzieciaka. Spostrzegł jednak, że część osób odeszło z otaczającego go kręgu, więc z pewną trudnością przerwał na chwilę i odwrócił się w stronę źródła głosu.
- Co? - wysyczał przez zęby gotów w każdej chwili wrócić do swojego zajęcia.
- James, twoi rodzice wracają. - odpowiedział mu piskliwie młodszy wyrostek nieco przestraszony jego wściekłością. Wskazał na ziemisty placyk niedaleko placu zabaw.
- Cholera. - zaklął cicho oglądając ze (wbrew pozorom) stoickim spokojem wjeżdżające na podjazd auto.
Korzystając z tego, że krąg widowni nadal pozostawał dość gęsty zasłaniając go, postanowił jeszcze raz kopnąć rywala, tym razem z zabójczą dokładnością. Wcelował idealnie pod żebra, w przeponę. Przeciwnik umilkł nagle, przerwał swój szloch i rozpaczliwie próbował złapać dech. Bez skutku.
James, doświadczony w wielu bójkach, zdążył poznać wiele słabych punktów w ciele człowieka. Chwilowy zacisk przepony pod wpływem uderzenia gwarantował całkowitą jej niemoc przez kilka sekund, co skutkowało brakiem możliwości zaczerpnięcia oddechu, a co dopiero powiedzenia czegoś czy zaszlochania.
Chwycił go za ubranie i uniósł z taką siłą, że jego stopy zawisły o kilka cali nad ziemią. Teraz patrzył prosto w zabrudzoną krwią i łzami twarz. Nie czuł zupełnie nic patrząc na walczącego o oddech chłopaka, który wciąż obficie krwawił.
- Dosyć? - wyszeptał z taką nienawiścią, że kilka osób zadrżało.
Żadnej odpowiedzi, tylko kasłanie.
- Masz dosyć?- powtórzył jeszcze ciszej.
- D...D...Dosyć. - wydusił wreszcie przeciwnik.
James znienacka zaniósł się szaleńczym śmiechem.
- Taki słaby!
Wypuścił go z rąk. Upadł jakby z ulgą na ziemię i znów zaczął szlochać. James splunął na leżącego chłopaka i obrócił się z klasą. Dzieciaki wiwatując utorowały mu drogę. Przeszedł pomiędzy tłumem uśmiechając się lekko. Chłopaki poklepywali go po plecach, dziewczyny zasłaniały usta dłońmi. Ale w każdym jednym spojrzeniu było jedno. Podziw. Wielki podziw.
"O tak, to ja. - powiedział w myślach James. - To właśnie ja, godny waszego podziwu."
Odszedł, a wraz z tym jak się oddalał, okrzyki na jego cześć cichły. Zbliżył się do wypolerowanego, czarnego Mercedesa - dumy jego ojca. Codziennie rano wyglądał przez okno patrząc, czy samochód na pewno stoi na swoim miejscu. Nie było się czemu dziwić, że Charlus Potter tak bardzo o niego dbał. Był to najnowszy, a co za tym idzie najdroższy samochód w ich dzielnicy i prawdopodobnie - jak chwalił się przed rodziną Charlus - również w całej Dolinie Godryka.
- Cześć, synku! - zawołała do niego Dorea Potter wychodząc z auta.
- Cześć. - odpowiedział z serdecznym uśmiechem, który wypracował tak, jak technikę uderzeń pod żebra. - Kupiliście mi to, o co prosiłem?
- Tak, tak. - odpowiedziała mu i odwzajemniła uśmiech, ale zbladł trochę gdy zajrzała mu przez ramię. - A co tam się stało?
James odwrócił się z udawanym zaciekawieniem do miejsca, w którym przed chwilą był.
- Nie wiem, słyszałem tylko jakiejś krzyki. Pewnie jakieś małolaty się pobiły.
- Pewnie tak. - pokiwała głową i jeszcze chwilę patrzyła na zgromadzenie.
- Hmm...może trzeba tam komuś pomóc? - odezwał się jego ojciec również zerkając w tamtą stronę.
- Nie, nie ma sensu. - wzruszył ramionami chłopak zastanawiając się, czy dało się w tym momencie odczuć jego poddenerwowanie.
Nie byłoby dobrze, gdyby prawda wyszła na jaw i on świetnie o tym wiedział mimo, że rodzicie nigdy nie odkryli drugiego oblicza swojego syna. Gryfońskie cechy charakteru ojca od razu dałyby się we znaki, co skutkowałoby furią i wykładem na temat, jak perfidnym zachowaniem jest bicie słabszych. Matka pewnie by milczała i patrzyła na niego z niedowierzaniem. Jakim cudem jej ukochany syn mógłby kogoś pobić?
- Chyba masz rację. - przyznał ojciec po chwili, a Jamesowi momentalnie wróciła pewność siebie. - Chodźcie do środka, nie będziemy tak sterczeć.
Gdy James wypakował z auta dwie paczki, skierowali się do piętrowego, ceglanego domu. Gdy tylko weszli do środka, James nie zważając na nic wbiegł na schody taszcząc duży ładunek.
- A gdzie ty tak lecisz? - zapytał ojciec z rozbawieniem.
- Muszę się spakować! - odkrzyknął i wyszczerzył zęby.
- Ściągnij chociaż buty! - poleciła matka, ale odpowiedział jej tylko trzask drzwi jego pokoju.
Gdy tylko kopniakiem zamknął drzwi, rzucił się wraz z paczkami na niepościelone łóżko. Od tyłu podparł głowę rękami i z lekkim uśmieszkiem odetchnął głęboko delektując się napływającym teraz do jego rąk uczuciem zmęczenia, ale miłego spełnienia. Czy był z siebie zadowolony? Nie wiedział. Zadawał sobie to pytanie tyle razy po tym, jak skrzywdził kogoś, ale nie mógł wywnioskować nic. Zupełna pustka. Tamten chłopak, którego pobił może i był słabszy, ale przecież sam go prowokował. James roześmiał się cicho i postanowił nie przejmować się tak błahymi sprawami. Przecież to tylko mugolski chłopak z sąsiedztwa, który i tak nie poskarży się rodzicom, bo na podwórku każdy znał Jamesa Pottera.
Widywano go tylko w trakcie wakacji. Nie miał tu przyjaciół, ale wbrew pozorom, był lubiany przez miejscowe dzieci i młodzież. Zawsze można było pogawędzić choćby o pogodzie, a jego nonszalanckie podejście imponowało młodszym chłopcom, którzy starali się go naśladować.
James znów zachichotał. Co obchodziła go opinia jakiś dzieciaków? To i tak nie jest jego prawdziwe życie. Prawdziwe życie jest tam, gdzie nie musi nosić mugolskich ubrań i kryć swoich umiejętności. Tam, gdzie może swobodnie polatać na miotle, poczytać Proroka Codziennego. To realne oblicze miało dostać upust następnego dnia, kiedy rozpocznie piąty rok nauki w Hogwarcie.
Nagle rozległo się ciche postukiwanie. Chłopak podniósł się na łokciach i uśmiechnął szeroko na widok pukającej w okno, czarnej sówki. Podszedł do okna i wpuścił ją. Ta sfrunęła na jego ramię.
- Cześć, mała. - powiedział łagodnie i pogłaskał ją po drobnym łebku. - Co masz dla mnie?
Rozwiązał z jej łapek sznurek, do którego przyczepiona była charakterystyczna srebrna koperta, która w promieniach słońca połyskiwała kolorem zielonym. Odstawił sowę do klatki, a sam przysiadł na łóżku i rozerwał elegancką kopertę.
James!
Muszę się streszczać, bo zakosiłem matce jej ulubione slytheryńskie koperty (moje się skończyły).
W poprzednim liście pytałeś, co u mnie. Nie ma o czym gadać, naprawdę. Rodzice się wściekają i uwierz mi, wciąż wypominają mi to, że nie jestem Ślizgonem. Gdy tylko wyjdę na chwilę z pokoju, ojciec wpada do niego i zrywa wszystkie moje plakaty. Dlatego staram się nie wychodzić. Jak w domu wariatów, naprawdę. Ostatnio oberwałem pasem, bo paradowałem w szaliku Gryffindoru w czasie spotkania rodzinnego. Trochę bolało, ale było warto. Miałem ubaw po pachy.
Nieważne. Spotykamy się jutro tam gdzie zawsze, prawda?
Do zobaczenia!
Łapa.
P.S Pisałeś do
Super! Bardzo mi się podoba! Piszesz tak lekko czekam na nn ! <3
OdpowiedzUsuń~Sonia
Dzięki <3 naprawdę bardzo mi pomagasz i dodajesz motywacji. mam nadzieję,że będziesz śledzić bloga :) Dzięki jeszcze raz!
UsuńOj.. Nie ma sprawy cała przyjemność po mojej stronie <3
UsuńA więc tak. :3
OdpowiedzUsuńJestem Luną, ze stronki na Fb, chyba mnie kojarzysz. :)
Czyta się to baaardzo przyjemnie, jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy Jamesa. Czuję w tym Twoje uczucia, to dobry znak. Na pewno będę odwiedzać tego bloga. :)
Moje jedyne zastrzeżenia, to:
Radzę Ci załatwić sobie betę. Bo robisz błędy interpunkcyjne, (po kropce, przecinkach itp. używaj spacji) gramatycznych nie zauważyłam, choć masz kilka literówek (np. 'Jemesa' ) :)
Kiedy interpunkcja jest jak należy, po prostu czyta się milej. :)
Poza tym, radziłabym Ci wyłączyć weryfikację obrazkową, łatwiej wtedy dodawać komentarze. :3
To chyba tyle, z mojej strony. ;)
Czekam na nn. <3 Naprawdę, świetnie Ci idzie. ^^
~Inka (czy też Luna ;*)
Ps. Zapraszam też na mojego bloga w tematyce Potterowskiej:
http://dramione-love4ever.blogspot.com/
Dzięki.Naprawdę bardzo ci dziękuję :D Zaraz biorę się za następny rozdział :) Btw jak wyłączyć weryfikację obrazkową? I jak załatwić tą betę? Sorry że się tak wypytuję,ale jestem początkująca.
UsuńA i blog na pewno odwiedzę ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNie ma za co. :)
UsuńW Panelu Administracyjnym swojego bloga wchodzisz w zakładkę Ustawienia - dalej w Posty i komentarze - i niżej w sekcji Komentarzy masz pod ustawieniami moderacji opcję Włącz weryfikację obrazkową - należy wybrać Nie i zapisać ustawienia. :)
Co do bety, to jest to osoba, której wysyłasz swoją pracę zanim ją udostępnisz na blogu, a ona poprawia Twoje błędy w interpunkcji i ortografii. Jeśli nie znajdziesz nikogo takiego musisz po prostu starać się popełniać mniej błędów tego typu. :)
Spoko, każdy z nas kiedyś zaczynał. :)
Dziękuję. ^_^
Jak coś, to pytaj - odpowiem w miarę moich możliwości. ;D
~Inka
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDzięki :D Zapraszam do następnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuń