piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 1.

-Biją się! Biją się! - krzyczały dzieci. - Solówa!

Rzeczywiście, na niewielkim podwórku pomiędzy kamiennymi domami popychali się dwaj kilkunastoletni chłopcy. Wokół nich zebrało się kształtne kółko zaciekawionych rówieśników.

-Chcesz w gębę, kretynie?! - ryknął czarnowłosy chłopak łapiąc przeciwnika za kołnierz koszuli. Po ścianach rozszedł się echem jego dojrzały głos.

-Spróbuj! - odkrzyknął atakowany, nieco drobniejszy chłopiec. Mimo, że starał się aby zabrzmiało to złowrogo, z łatwością można było doszukać się w jego tonie strachu, a wręcz paniki.

Ten pierwszy uśmiechnął się do tłumu z tak szczerym uśmiechem, jakby ktoś powiedział mu właśnie miły komplement.

- Chcecie widowiska? - zapytał patrząc po twarzach podekscytowanych widzów.

- James! James!-dopingowali go przyglądający się bójce. - Przywal mu, James!

Nawet najbardziej oddalony widz tej sytuacji mógłby zauważyć dziki błysk w jego ciemnych oczach. Przeniósł spojrzenie na chłopaka, którego wciąż trzymał w silnym uścisku. James poczuł szybki przypływ adrenaliny, który wypełnił każdą jego kończynę zmuszając je do jakiegokolwiek ruchu, byle szybkiego i mocnego. Błyskawicznym, zupełnie niespodziewanym ruchem pchnął przeciwnika na ścianę.

Kiedy tamten przywalił plecami z ogromną siłą w mur, a potem, zupełnie oszołomiony, runął bezwładnie na ziemię, James doskoczył do niego dając upust swemu niepohamowanemu pragnieniu. Kopał go i bił najmocniej, jak tylko umiał. Nie był to już dla niego jakiś chłopak z podwórka. To był obiekt, który trzeba zniszczyć, rozbroić na maleńkie kawałki, unicestwić. Nie czuł, jak męczą się jego mięśnie, a usta miał cały czas wykrzywione w ten szeroki uśmiech. Choć wrzawa wokół nich mogłaby dorównać dopingowi na meczu między dwoma popularnymi drużynami piłkarskimi, a płacz chłopaka był jeszcze głośniejszy, James nie słyszał nic prócz własnych krótkich, wyćwiczonych wydechów i głuchych uderzeń. Pomimo tego, że jego ręce i nogi wciąż były w ruchu, ze skupieniem obserwował każdy szczegół. Widział szybko sączącą się krew z nosa, zadrapania i zaczerwienienia na twarzy rywala.

- James! James! - usłyszał w ułamku sekundy. Przez moment uznał to za głos kolejnego, dopingującego go dzieciaka. Spostrzegł jednak, że część osób odeszło z otaczającego go kręgu, więc z pewną trudnością przerwał na chwilę i odwrócił się w stronę źródła głosu.

- Co? - wysyczał przez zęby gotów w każdej chwili wrócić do swojego zajęcia.

- James, twoi rodzice wracają. - odpowiedział mu piskliwie młodszy wyrostek nieco przestraszony jego wściekłością. Wskazał na ziemisty placyk niedaleko placu zabaw.

- Cholera. - zaklął cicho oglądając ze (wbrew pozorom) stoickim spokojem wjeżdżające na podjazd auto.


Korzystając z tego, że krąg widowni nadal pozostawał dość gęsty zasłaniając go, postanowił jeszcze raz kopnąć rywala, tym razem z zabójczą dokładnością. Wcelował idealnie pod żebra, w przeponę. Przeciwnik umilkł nagle, przerwał swój szloch i rozpaczliwie próbował złapać dech. Bez skutku.


James, doświadczony w wielu bójkach, zdążył poznać wiele słabych punktów w ciele człowieka. Chwilowy zacisk przepony pod wpływem uderzenia gwarantował całkowitą jej niemoc przez kilka sekund, co skutkowało brakiem możliwości zaczerpnięcia oddechu, a co dopiero powiedzenia czegoś czy zaszlochania.

Chwycił go za ubranie i uniósł z taką siłą, że jego stopy zawisły o kilka cali nad ziemią. Teraz patrzył prosto w zabrudzoną krwią i łzami twarz. Nie czuł zupełnie nic patrząc na walczącego o oddech chłopaka, który wciąż obficie krwawił.

- Dosyć? - wyszeptał z taką nienawiścią, że kilka osób zadrżało.

 Żadnej odpowiedzi, tylko kasłanie.

- Masz dosyć?- powtórzył jeszcze ciszej.

- D...D...Dosyć. - wydusił wreszcie przeciwnik.

James znienacka zaniósł się szaleńczym śmiechem.

- Taki słaby!

Wypuścił go z rąk. Upadł jakby z ulgą na ziemię i znów zaczął szlochać. James splunął na leżącego chłopaka i obrócił się z klasą. Dzieciaki wiwatując utorowały mu drogę. Przeszedł pomiędzy tłumem uśmiechając się lekko. Chłopaki poklepywali go po plecach, dziewczyny zasłaniały usta dłońmi. Ale w każdym jednym spojrzeniu było jedno. Podziw. Wielki podziw.

"O tak, to ja. - powiedział w myślach James. - To właśnie ja, godny waszego podziwu."

Odszedł, a wraz z tym jak się oddalał, okrzyki na jego cześć cichły. Zbliżył się do wypolerowanego, czarnego Mercedesa - dumy jego ojca. Codziennie rano wyglądał przez okno patrząc, czy samochód na pewno stoi na swoim miejscu. Nie było się czemu dziwić, że Charlus Potter tak bardzo o niego dbał. Był to najnowszy, a co za tym idzie najdroższy samochód w ich dzielnicy i prawdopodobnie - jak chwalił się przed rodziną Charlus - również w całej Dolinie Godryka.

- Cześć, synku! - zawołała do niego Dorea Potter wychodząc z auta.

- Cześć. - odpowiedział z serdecznym uśmiechem, który wypracował tak, jak technikę uderzeń pod żebra. - Kupiliście mi to, o co prosiłem?

- Tak, tak. - odpowiedziała mu i odwzajemniła uśmiech, ale zbladł trochę gdy zajrzała mu przez ramię. - A co tam się stało?

James odwrócił się z udawanym zaciekawieniem do miejsca, w którym przed chwilą był.

- Nie wiem, słyszałem tylko jakiejś krzyki. Pewnie jakieś małolaty się pobiły.

- Pewnie tak. - pokiwała głową i jeszcze chwilę patrzyła na zgromadzenie.

- Hmm...może trzeba tam komuś pomóc? - odezwał się jego ojciec również zerkając w tamtą stronę.

- Nie, nie ma sensu. - wzruszył ramionami chłopak zastanawiając się, czy dało się w tym momencie odczuć jego poddenerwowanie.

Nie byłoby dobrze, gdyby prawda wyszła na jaw i on świetnie o tym wiedział mimo, że rodzicie nigdy nie odkryli drugiego oblicza swojego syna. Gryfońskie cechy charakteru ojca od razu dałyby się we znaki, co skutkowałoby furią i wykładem na temat, jak perfidnym zachowaniem jest bicie słabszych. Matka pewnie by milczała i patrzyła na niego z niedowierzaniem. Jakim cudem jej ukochany syn mógłby kogoś pobić?

- Chyba masz rację. - przyznał ojciec po chwili, a Jamesowi momentalnie wróciła pewność siebie. - Chodźcie do środka, nie będziemy tak sterczeć.

Gdy James wypakował z auta dwie paczki, skierowali się do piętrowego, ceglanego domu. Gdy tylko weszli do środka, James nie zważając na nic wbiegł na schody taszcząc duży ładunek.

- A gdzie ty tak lecisz? - zapytał ojciec z rozbawieniem.

- Muszę się spakować! - odkrzyknął i wyszczerzył zęby.

- Ściągnij chociaż buty! - poleciła matka, ale odpowiedział jej tylko trzask drzwi jego pokoju.

Gdy tylko kopniakiem zamknął drzwi, rzucił się wraz z paczkami na niepościelone łóżko. Od tyłu podparł głowę rękami i z lekkim uśmieszkiem odetchnął głęboko delektując się napływającym teraz do jego rąk uczuciem zmęczenia, ale miłego spełnienia. Czy był z siebie zadowolony? Nie wiedział. Zadawał sobie to pytanie tyle razy po tym, jak skrzywdził kogoś, ale nie mógł wywnioskować nic. Zupełna pustka. Tamten chłopak, którego pobił może i był słabszy, ale przecież sam go prowokował. James roześmiał się cicho i postanowił nie przejmować się tak błahymi sprawami. Przecież to tylko mugolski chłopak z sąsiedztwa, który i tak nie poskarży się rodzicom, bo na podwórku każdy znał Jamesa Pottera.

Widywano go tylko w trakcie wakacji. Nie miał tu przyjaciół, ale wbrew pozorom, był lubiany przez miejscowe dzieci i młodzież. Zawsze można było pogawędzić choćby o pogodzie, a jego nonszalanckie podejście imponowało młodszym chłopcom, którzy starali się go naśladować.

James znów zachichotał. Co obchodziła go opinia jakiś dzieciaków? To i tak nie jest jego prawdziwe życie. Prawdziwe życie jest tam, gdzie nie musi nosić mugolskich ubrań i kryć swoich umiejętności. Tam, gdzie może swobodnie polatać na miotle, poczytać Proroka Codziennego. To realne oblicze miało dostać upust następnego dnia, kiedy rozpocznie piąty rok nauki w Hogwarcie.

Nagle rozległo się ciche postukiwanie. Chłopak podniósł się na łokciach i uśmiechnął szeroko na widok pukającej w okno, czarnej sówki. Podszedł do okna i wpuścił ją. Ta sfrunęła na jego ramię.

- Cześć, mała. - powiedział łagodnie i pogłaskał ją po drobnym łebku. - Co masz dla mnie?

Rozwiązał z jej łapek sznurek, do którego przyczepiona była charakterystyczna srebrna koperta, która w promieniach słońca połyskiwała kolorem zielonym. Odstawił sowę do klatki, a sam przysiadł na łóżku i rozerwał elegancką kopertę.

James!
Muszę się streszczać, bo zakosiłem matce jej ulubione slytheryńskie koperty (moje się skończyły).
W poprzednim liście pytałeś, co u mnie. Nie ma o czym gadać, naprawdę. Rodzice się wściekają i uwierz mi, wciąż wypominają mi to, że nie jestem Ślizgonem. Gdy tylko wyjdę na chwilę z pokoju, ojciec wpada do niego i zrywa wszystkie moje plakaty. Dlatego staram się nie wychodzić. Jak w domu wariatów, naprawdę. Ostatnio oberwałem pasem, bo paradowałem w szaliku Gryffindoru w czasie spotkania rodzinnego. Trochę bolało, ale było warto. Miałem ubaw po pachy.
Nieważne. Spotykamy się jutro tam gdzie zawsze, prawda? 
Do zobaczenia!
Łapa.
P.S  Pisałeś do


10 komentarzy:

  1. Super! Bardzo mi się podoba! Piszesz tak lekko czekam na nn ! <3
    ~Sonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3 naprawdę bardzo mi pomagasz i dodajesz motywacji. mam nadzieję,że będziesz śledzić bloga :) Dzięki jeszcze raz!

      Usuń
    2. Oj.. Nie ma sprawy cała przyjemność po mojej stronie <3

      Usuń
  2. A więc tak. :3
    Jestem Luną, ze stronki na Fb, chyba mnie kojarzysz. :)
    Czyta się to baaardzo przyjemnie, jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy Jamesa. Czuję w tym Twoje uczucia, to dobry znak. Na pewno będę odwiedzać tego bloga. :)
    Moje jedyne zastrzeżenia, to:
    Radzę Ci załatwić sobie betę. Bo robisz błędy interpunkcyjne, (po kropce, przecinkach itp. używaj spacji) gramatycznych nie zauważyłam, choć masz kilka literówek (np. 'Jemesa' ) :)
    Kiedy interpunkcja jest jak należy, po prostu czyta się milej. :)
    Poza tym, radziłabym Ci wyłączyć weryfikację obrazkową, łatwiej wtedy dodawać komentarze. :3
    To chyba tyle, z mojej strony. ;)
    Czekam na nn. <3 Naprawdę, świetnie Ci idzie. ^^

    ~Inka (czy też Luna ;*)

    Ps. Zapraszam też na mojego bloga w tematyce Potterowskiej:
    http://dramione-love4ever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.Naprawdę bardzo ci dziękuję :D Zaraz biorę się za następny rozdział :) Btw jak wyłączyć weryfikację obrazkową? I jak załatwić tą betę? Sorry że się tak wypytuję,ale jestem początkująca.
      A i blog na pewno odwiedzę ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Nie ma za co. :)
      W Panelu Administracyjnym swojego bloga wchodzisz w zakładkę Ustawienia - dalej w Posty i komentarze - i niżej w sekcji Komentarzy masz pod ustawieniami moderacji opcję Włącz weryfikację obrazkową - należy wybrać Nie i zapisać ustawienia. :)
      Co do bety, to jest to osoba, której wysyłasz swoją pracę zanim ją udostępnisz na blogu, a ona poprawia Twoje błędy w interpunkcji i ortografii. Jeśli nie znajdziesz nikogo takiego musisz po prostu starać się popełniać mniej błędów tego typu. :)
      Spoko, każdy z nas kiedyś zaczynał. :)
      Dziękuję. ^_^
      Jak coś, to pytaj - odpowiem w miarę moich możliwości. ;D
      ~Inka

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki :D Zapraszam do następnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.